- Jak pandemia wpłynęła na sieć Thai Wok?
Pandemia dla branży gastronomicznej była bardzo mocną weryfikacją stabilności biznesowej. Byliśmy świadkami zmian modeli funkcjonowania, rozwoju nowych możliwości, ale również i tragedii ludzkich oraz upadających biznesów rodzinnych.
Thai Wok należy do prywatnej grupy kapitałowej EBS SA, dzięki czemu mamy nieco większy wachlarz narzędzi, które pomagają dostosować się do zmieniającej sytuacji rynkowej. Oczywiście, nie oznacza to, że pandemia nie wpłynęła negatywnie na prowadzenie naszego biznesu. Możemy powiedzieć, że znacznie go zahamowała. Niestety nie otworzyliśmy w tym czasie żadnych nowych lokali zgodnie z planem inwestycyjnym na lata 2020 – 2021, wręcz musieliśmy wycofać się z kilku umów. Niemniej pandemia dała nam czas na analizę biznesu, rozwój wewnętrznej struktury i standaryzację działań.
- Jakie obecnie są plany sieci?
Thai Wok w ostatnim czasie bardzo rozbudował strukturę wewnętrzną firmy. Pojawiły się nowe działy i stanowiska odpowiedzialne za procesy zakupowe, działania marketingowe czy employer brandingowe. W biznesie pojawia się taki moment, kiedy należy podjąć decyzję dotyczącą dalszego rozwoju samej firmy, ale również i marki. Można prowadzić firmę przez wiele lat i być jedną z wielu na rynku, ale można też tworzyć markę, z którą będą utożsamiać się konsumenci poprzez wspólne wartości czy styl działania. W czasie pandemii zdecydowaliśmy, że nadszedł ten moment, kiedy jako lider w azjatyckim segmencie quick service restaurant będziemy budować markę. Szczególnie, że analizy rynkowe pokazały nam rosnącą tendencję zakupu dań azjatyckich wśród pokolenia Z, które obecnie stanowi 30% naszych klientów. Oczywiście w planie rozwoju nie mogło zabraknąć planów inwestycyjnych na najbliższe lata. Nasza strategia zakłada otwieranie restauracji Thai Wok w największych miastach Polski. Mówimy tutaj zarówno o food courtach w topowych galeriach handlowych, ale również o formacie typowo restauracyjnym czy kantynowym. W najbliższych trzech latach planujemy otworzyć 25 nowych lokali. Kolejnym ważnym krokiem w naszym rozwoju to jest inwestycja w technologię. Ten trend niejako został wymuszony na branży gastronomicznej, która dotychczas nie inwestowała tak intensywnie we własne aplikacje, systemy do zamówień online czy infokioski. Nasz dotychczasowy program lojalnościowy został właśnie zdigitalizowany do formy aplikacji. Dzięki niej klienci mogą nie tylko zbierać punkty za swoje zakupy, ale również być na bieżąco z naszymi nowościami. A już niedługo, aplikacja będzie umożliwiać składanie zamówień i płatności zdalnej.
Zmieniający się świat to również zmiany w postrzeganiu jedzenia i troski o środowisko. Nie mogło tej perspektywy zabraknąć w budowaniu naszej strategii. Już zaczęliśmy wprowadzać różne modyfikacje w zakresie zrównoważonego rozwoju oraz alternatywne opcje roślinne dla osób chcących ograniczyć spożywanie mięsa. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że kolejne lata będą dla nas okresem intensywnego rozwoju.
- Z jakimi największymi problemami zmaga się obecnie gastronomia?
Wyzwań jest naprawdę wiele, to pozyskiwanie pracowników do pracy, dostępność surowców i półproduktów, rosnąca inflacja czy widma kolejnych ewentualnych ograniczeń. Branża gastronomiczna zyskała miano branży mocno niestabilnej, przez co trudniej jest pozyskać pracowników do pracy. Wpływa na to utrzymująca się niepewność i obecny wzrost zachorowań. W naszym przypadku wyzwaniem było i nadal jest zatrudnianie pracowników z Azji. Nasi kucharze to Tajowie, Nepalczycy, Wietnamczycy. Obecnie proces uzyskiwania pozwoleń na pracę jest znacznie wydłużony. W czasie pandemii i zamkniętych granic mieliśmy całkowicie zablokowaną możliwość zatrudniania nowych osób. Nie redukowaliśmy tym samym żadnych stanowisk, wiedząc, że po otwarciu, moglibyśmy mieć problem z zapewnieniem jakości i oryginalności naszej kuchni.
Mówiąc o pracownikach nie możemy też zapominać, że tu nie tylko chodzi o obsługę klienta czy kucharzy, ale również widzimy bardzo duży problem z ekipami technicznymi. Kryzys na rynku podzespołów i specjalistów dotyka również nas. Zarówno brakuje części zamiennych jak i techników zajmujących się naprawą urządzeń sanitarnych, gazowych czy elektrycznych. Bardzo długie terminy oczekiwania nie wchodzą w branży gastronomicznej w grę. Usterka musi być naprawiona z dnia na dzień, dla utrzymania płynności biznesu.
Kolejnym wyzwaniem jest oczywiście kwestia struktury kosztów. Centra handlowe pokazują, że obroty wracają do stanu przed pandemią, ale nie jest to spowodowane większą ilością klientów, bo tych nadal jest mniej, tylko wyższymi cenami. Wzrost cen natomiast wymuszony jest przez rosnące wciąż ceny surowców i koszty pracowników. Więc w bilansie ogólnym, zysk wcale nie jest na tym samym poziomie co przed pandemią, a czynsze tak.
Nie możemy też zapominać o zmianach zachowań konsumentów, którego efektem jest dynamiczny rozwój kanału delivery. Konsumenci przyzwyczaili się do zamówień online i z jednej strony to dobra wiadomość, bo jest to dodatkowy kanał sprzedaży. Z drugiej strony zabiera lokalom obrót stacjonarny. Nie można zapominać, że branża gastronomiczna płaci bardzo duże prowizje dostawcom usług delivery. Dla niektórych lokali jest to często poniżej granicy opłacalności.
Mówiąc o zmianach zachowań, myślę, że warto też wspomnieć o zmianie w systemach pracy. Praca zdalna czy hybrydowa spowodowała znaczne spadki obrotów w lokalach w porze lunchowej. Wiele lokali jeszcze się nie otworzyło, czekając na powrót pracowników do biur. Widać intensyfikację w tym zakresie, ale pojawia się pytanie na jak długo. Jak wiemy, wiele firm w systemie pracy hybrydowej już zostanie, a kolejne to rozważają. Taka zmiana systemu pracy ma tak naprawdę ogromny wpływ na całą branże gastronomiczną.